Lata 90. David jest sympatycznym i troskliwym facetem. W zasadzie to naprawdę niezła partia: posprząta, ugotuje obiad, a w wolnej chwili pogada o muzyce czy kinie. Na dodatek ma naprawdę wielkie serce. Niestety, los nie zwykł się do niego uśmiechać. Jego ojciec zmarł kilka lat temu, zostawiając go z cierpiącą na demencję matką. Opieka nad chorą kobietą bardzo go pochłania, pożerając w całości jego życie prywatne. Mężczyzna, poszukując odrobiny ciepła i zainteresowania, regularnie zgłasza się do biura matrymonialnego. Tam jednak los również sobie z niego drwi. Osamotnionemu i smutnemu facetowi nie pozostaje nic innego jak zamknąć się w piwnicy sam na sam z odtwarzaczem wideo oraz swoim małym przyjacielem… Andy nie jest jednak do końca prawdziwy. To uśmiechnięty aktor z przypadkowo znalezionego nagrania. Film to błyskotliwie zmontowany materiał sprawiający wrażenie interaktywnej rozmowy z widzem. Zdesperowany David coraz bardziej zagłębia się w relację z wyreżyserowanym przyjacielem. W pewnym momencie znajomość wymyka się spod kontroli, a facet szczerzący się z ekranu zaczyna coraz bardziej wpływać na prawdziwe życie Davida.
„VHS Andy” to kawał porządnego thrillera psychologicznego. Stojący za kamerą Jon Stevenson oferuje nam prostą, ale niezwykle przejmującą historię – opowiada o przygnębiającej samotności, poczuciu beznadziei oraz desperackim poszukiwaniu ciepła i uwagi. Dramat Davida świetnie dopełniają: powolne tempo, starannie budowane napięcie, a także niejasna postać sympatycznego Andy’ego. Reżyser sprawnie operuje zawartością kasety VHS, utrzymując nas w nieustannej niepewności – gdzieś pomiędzy demoniczną obecnością a rojeniami zdesperowanego umysłu. Stevenson nie ma dla nas litości. Zamyka nas w emocjonalnej piwnicy, by zatrzasnąć za nami drzwi.
Ograniczenia wiekowe: 16+
reżyseria: Jon Stevenson scenariusz: Jon Stevenson obsada: Wil Wheaton, Brian Landis Folkins, Amy Rutledge, Kathleen Brady i inni zdjęcia: Scott Park montaż: Jon Stevenson muzyka: Jimmy Weber język: angielski napisy: polskie